" Harry!
Nie znasz mnie ale niedługo poznasz. Skoro już wiesz o kłamstwach Dumbledorea to zaoszczędzi mi to wyjaśnień. Nie wiesz o sobie jeszcze wszystkiego i nie jesteś do końca zwyczajnym czarodziejem. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej o sobie, to przyjdź na leśną polankę jutro o siedemnastej. wtedy nikt nie będzie cię pilnować, bo zmianę ma Mundungus a ja dopilnuje żeby leżał pijany w jakimś rynsztoku.
Ps. Szkatułka i jej zawartość jest twoja.
Zrobisz co zechcesz.
J. Ventus"
Zielonooki ostrożnie wziął szkatułkę w ręce i delikatnie otworzył. W środku znajdowały się kolczyki z czaszkami, krzyżykami i łańcuszkiem oraz wisior z krzyżem i wężem go oplatającym. W środku Harry znalazł też srebrny pierścień z grawerunkiem którego nie mógł odczytać. Prezent był dość osobliwy i chłopak zastanawiał się czy może żartem miało być to że dostał biżuterie. Ale po chwili zastanowienia i ponownym, dokładnym obejrzeniu zawartości szkatułki, stwierdził że biżuteria jest raczej męska. Poza tym była całkiem w jego typie. A skoro i tak nie miał nic do stracenia to pójdzie i spotka się z nadawcą listu. Możliwe że nie kłamał, ostatnio przecież działy się różne rzeczy na przykład jego magia zaczęła wariować i ukazywać się pod postacią czarnych, czerwonych i purpurowych wstąg otaczających jego ciało. A nad biodrem pojawił się dziwny tatuaż, a zielonooki nie przypominał sobie aby kiedykolwiek sobie jakiś robił. Kiedy pomyślał że stary trzmiel mógł znowu zataić przed nim jakąś rzecz, dość istotną de facto, dostawał szewskiej pasji.
-A niech się ten stary dziad zadławi w końcu tymi swoimi dropsami.-mruknął pod nosem po czym położył się na łóżku i z myślami o następnym dniu, zasnął.
Obudził się koło szóstej rano i stwierdził że będzie miał gdzieś czy Dursleyowie będą mieli coś przeciwko temu że wyjdzie. P porannej toalecie pogrzebał trochę w kufrze i wyciągnął z niego, Czarne rurki i tego samego koloru bluzke z rękawem trzy czwarte, na której widniały wzory szyte zielono srebrną nicią. Dostał ten zestawik całkiem niedawno od Remusa. Po chwili zastanowienia założył jeszcze wisior który dostał wczoraj. Poszedł do parku i wspiął się na stary wysoki dąb, którego korona zasłaniała go przed spojrzeniami innych. Siedział tak kilka godzin pochłonięty przez swoje myśli, ale kiedy jego żołądek zaprotestował, zwinnie zeskoczył z drzewa i poszedł do najbliższego sklepu i kupił sobie dwie drożdżówki i kawę mrożoną. Spokojnie udając się do parku zjadł swoje śniadanie i znów pogrążył w myślach. Koło godziny szesnastej zaczął się zbierać w stronę niewielkiego lasku, który był całkiem daleko. Kiedy tam dotarł zostało mu jeszcze pięć minut do umówionej godziny. Rozwalił się wygodnie na trawie i zamknął oczy, równo o siedemnastej na polanie pojawiła się druga postać. Był to wysoki mężczyzna o białych przechodzących w zieleń włosach, bursztynowo-brązowych oczach i miłym uśmiechu. Miał około trzydziestu lat i trzeba przyznać był przystojny. Na widok jego uśmiechu dziewczyny pewnie padały zemdlone.
-Cieszę się że jednak przyszedłeś.-powiedział dźwięcznym głosem. Tak musiał być cholernie popularny wśród płci pięknej.- Jestem Jonathan Ventus. Miło mi cię w końcu osobiście poznać. Ale wystarczy tych przyjemności, na pewno masz dużo pytań.-Harry na to tylko skinął głową. -O co chcesz najpierw zapytać?-mężczyzna usiadł koło niego na trawie i uśmiechnął się zachęcająco.
-Może o to, co miałeś na myśli pisząc żę nie jestem do końca normalnym czarodziejem?
-A to bardzo proste. Jak zapewne wiesz jest wiele różnych mitologi które, opowiadają o stworzeniu świata, herosach i bogach, jak na przykład mitologia grecka, celtycka, nordycka, japońska i tak dalej.-kiedy Harry skinął głową Ventus kontynuował-Wydarzenia w nich są troszke naciągane bynajmniej niektóre, ale bogowie przedstawiani w tych mitologiach istnieją bądź istnieli naprawdę, nawet teraz. Niekiedy schodzili na ziemię i bratali się z ludźmi a z tych związków rodziły się dzieci obdarzone niekiedy mocą swego rodzica. Jednak nie zawsze dziecko posiada zdolności nad ludzkie, ale nie znaczy to że tej mocy nie posiada. Jest ona po prostu uśpiona i może się przebudzić w potomku tego dziecka. Im dalsze pokolenie tym moc mniejsza więc czasem może sie nigdy nie obudzić lub być tak mała że wręcz nie wyczuwalna.
-No a jak to dziecko korzysta z mocy to jego dziecko też będzie mogło?
-Nie ta moc jest eee..... jednorazowa. Dajmy na przykład mnie. Jestem potomkiem Hermesa w 7 linii i mam moc, ale moje dziecko już jej nie będzie miało tak jak żaden mój potomek, o ile jakiegokolwiek i kiedykolwiek będę miał. Ty również jesteś potomkiem, zgadniesz którego boga?
-------------------------------------------------------------
No to na razie tyle, mam nadzieję że ktoś to w ogóle czyta. A jeśli tak to proszę o komentarze, bo jestem ciekawa czy wam się podoba.
Jestem fanatyczką wszelkich mitów, legend i podań, więc lepiej nie schrzań tego opowiadania! Inaczej się pogniewamy :3
OdpowiedzUsuńVentus... Awww :>
Ta wersja Harry'ego coş mi się nie podoba - mam na myśli postać. Jakiś z niego Garry Stu :/
Rozdział ciekawy, chociaż nie działo się w nim za wiele. Trochę krótki.
Weny!
Zdaje mi się, że Harry jest tutaj strasznie nie-sobą. Zbyt buntowniczy, troszkę garystujski i zbyt olewam-to-zimnym-moczem - czyli całkowicie nie Ten Harry Potter, tylko jakiś inny. Co nie zmienia faktu, że też jestem chorą psychicznie yaoistką, więc nie mogę tak po prostu zostawić napoczętego tekstu, w którym mogą być... ekhem... wątki. No i życzę Ci jak najlepiej, siostro. ^^
OdpowiedzUsuńLepiej bym tego nie ujęła :3
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświetne, ciekawe czyim jest synem....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia