Harry obudził się koło szóstej. Po kilku minutach wylegiwania się w wygodnym łóżku wstał i poszedł wziąć krótki prysznic. Ubrał się w czarne dopasowane rurki, koszulkę tego samego koloru z rękawem trzy czwarte, na której widniał srebrny wąż oplatający Harremu klatkę piersiową. Na to założył wygodną czarną bluzę z kapturem która i na kapturze i na rękawach miała mięciutkie szare futerko. Na nogi założył czarno-zielone conversy i jeszcze wisior od boga podziemi. Sam stwierdził widząc swoje odbicie że wygląda świetnie. Wziął różdżkę i wyszedł na korytarz. Chciał się jeszcze trochę rozejrzeć i tak jak polecił mu Jonathan szedł za intuicją. Po drodze do jadalni natknął się na ogromną bibliotekę z której na pewno w przyszłości nie omieszka skorzystać. Nie żeby był jakimś maniakiem literatury. Po prostu ostatnio męczył go głód wiedzy. Poza tym od czasu do czasu lubił przeczytać porządną książkę. Dochodziła siódma i chłopak skierował się wprost do jadalni. Nie wiedział jak po prostu podświadomie wiedział gdzie ona jest. Otworzył drzwi i wchodząc rozejrzał się obojętnie po pomieszczeniu, powoli jego emowate "ja" zaczynało dochodzić do głosu. Bo w końcu Harry Potter, wybawca magicznego świata itd. jest ewenementem. Jego osobowość łączy w sobie osobowość emo, dzikiego kota, zamkniętego w sobie chłopaka, rozrywkowego, melancholijnego i jeszcze miał małe zapędy sadystyczne i był doskonałym aktorem. Taki cholernie skromny zasób świadomości połączony w jedną. I nie Harry nie miał rozdwojenia jaźni i zaburzeń psychicznych po prostu humorki mu się zmieniają jak kobiecie w ciąży. Wcale nie był małym i niewinnym barankiem jasnej strony. Czasami jego mordercze intencje stawały się wręcz namacalne, całe szczęście jest świetnym aktorem. I nie nie jest psychopatom i mordercą... W każdym bądź razie jeszcze. Ale wracając do tematu, kiedy rozglądał się po pomieszczeniu, w którym nawiasem mówiąc trwało już śniadanie, ktoś z rozpędu rzucił się na niego od tyłu. Wrodzona zręczność i refleks ćwiczone dodatkowo latami, sprawiły że jego ciało samo wykonało błyskawiczny unik, a osoba która się na niego rzuciła leżała teraz na podłodze jęcząc z bólu. Tą osobą okazał się nie kto inny niż sam Jonathan, obecnie zbierający się z marmurowej posadzki. Harry widząc to westchnął ciężko i przejechał ręką po twarzy.
-Ty jesteś tak głupi czy tylko udajesz?-zapytał zielonooki.
-Jesteś okrutny-jęknął białowłosy.-Ja tu się chcę przywitać a ty co? Odsuwasz się to bardzo niemiłe.-powiedział mężczyzna za łzami w oczach.
-Ja Ciebie prosze... Co za normalny człowiek rzuca się na kogoś od tyłu i z zaskoczenia kiedy chce się przywitać? I jeszcze w dodatku doskonale wiedząc że równoznaczne jest to w najlepszym wypadku z trwałym uszczerbkiem na zdrowiu?
-Ja nie jestem normalnym człowiekiem jakbyś zapomniał.-powiedział obrażony burszytnowooki na co Harry udał chwilowe zamyślenie
-A tak wybacz zapomniałem, masz nierówno pod sufitem, zwiałeś z psychiatryka i ganiasz z nożem w ręku ludzi po mieście. Wybacz mój błąd że zapomniałem i nazwałem normalnym.
-Aaaaa.... Twoje słowa aż ociekają ironią a ta dawka mogła by zabić.
-To ciesz się że jeszcze żyjesz.
-Łaaa, zaczynam się ciebie bać.
-Ale że mnie? Nie no co ty Jonathan. Ja przecież tylko podobno jestem masowym mordercą, mam zaburzenia psychiczne, kompleks bohatera i pomogłem seryjnemu mordercy zwiać przed dementorami co de facto jest prawdą. A w dodatku jestem walniętym wampirem poszukującym swojej nieszczęśliwej miłości. Ale spokojnie to przecież całkowicie normalne.-głos czarnowłosego wręcz ociekał ironią, gdyby to było możliwe lała by się ona teraz po posadzce.
[I chwila wprowadzenia. Harry i Jonathan przed dotarciem do szkoły zdążyli się nieźle poznać. Harry pierwszy raz był naprawdę sobą, a że lot był długi to sobie chłopcy opowiedzieli o swoim życiu. Nie opisywałam tego bo zagrozili że mi kuku zrobią jak napiszę. Ale nie martwcie się kiedyś opiszę wam tę rozmowę bo nawiasem mówiąc była niesamowicie pasjonująca. Ale wracając do tematu, kontynuujmy tam gdzie wcisnęłam pauzę.]
-Tak Harry, ja się ciebie słoneczko na serio boję. "Słowem miecz pokonasz" znasz powiedzenie?
-Heh, to co żeś chciał?
-Przywitać się-powiedział z wyrzutem- A przy okazji zapoznać cię z nowymi znajomymi i nauczycielami. Ale jako że spostrzegawczości ci nie brak, to pewnie od kilku minut jesteś świadom że znaleźliśmy się w centrum uwagi, a obecni tutaj gapią się na nas z dość oryginalnymi minami.
-Ta nie da sie nie zauważyć. Ale ja już dawno przestałem zwracać na to uwagę.-mówiąc to Harry wzruszył tylko ramionami i spojrzał wrednie na Ventusa, któremu najwyraźniej ta sytuacja się wcale nie podobała.
-------------------------------------------------------------
I tyle. Coś mi chyba ten rozdział nie bardzo wyszedł...
Boski boski rozdział fajny pomysł na bloga mam nadzieje że będzie coś yaoi :)
OdpowiedzUsuńMika
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, ten refleks się przydał i od razu stał się w centrum zainteresowania...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia