czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 14

Moi Kochani! Tak, tak wiem długo mnie nie było. Ale najpierw był problem techniczny z komputerem a teraz z betą, kochana Sarabeth ma zniszczony laptop i nie mogła niestety rozdziału skorektować. Dlatego też najmocniej przepraszam i życzę miłej lektury ;)

-------------------------------------------------------------------------------------------

Najpierw był Chaos, a z Chaosu wyłoniła się Gaja i we śnie narodziła Uranosa. Ich dziećmi zaś dwunastu tytanów, trzech cyklopów i trzech sturękich. Uranos przerażony swym potomstwem strącił je do Tartaru. Kronos uwolniony przez Gaję żądną zemsty na Uranosie, zabił swego ojca i poślubił swą siostrę Reję. Tak narodzili się Hera, Demeter, Hestia, Hades, Posejdon i Zeus. Kronos pamiętając przekleństwo swego ojca, pożarł kolejno narodzone dzieci. Reja uratowała jednak Zeusa. Kiedy ten dorósł i uwolnił rodzeństwo stanął do walki z Kronosem, którego wspierali tytani. Przegranych Zeus strącił do Tartaru, jednak to nie był koniec jego walk o władzę.Kiedy wojny dobiegły końca, Zeus zasiadł na tronie Olimpu razem ze swą żoną Herą. Posejdon objął we władanie morza, a Hades krainę umarłych. Tak właśnie wierzyli grecy.

Kosmiczne drzewo- ogromny jesion ogarniający swymi korzeniami dziewięć światów- Yggdrasil, miał trzy potężne korzenie. Jeden z nich sięga Jotunnheimu, krainy olbrzymów. Drugi korzeń kończył się w Niflheimie, najniżej położonym ze wszystkich dziewięciu światów, tam właśnie znajdowała się siedziba Nidhogga. Trzeci korzeń znajdował się w Godheimie, siedzibie bogów, gdzie znajdował się Asgard. Pod tym właśnie korzeniem znajdowało się święte źródło Urb, gdzie każdego ranka Norny-trzy boginie losu, czerpały wodę i spryskiwały nią ziemię wokół korzenia i sam korzeń Yggdrasil. Gałęzie wielkiego drzewa sięgały na Muspellheimu, Wanaheimu, Swartalfheimu, Ljosalfaheimu, Mannheimu i Helheimu. Kiedy kosmos dzielił się tylko na dwie części Muspellheim i Niflheim, pojawiła się pierwsza żywa istota, olbrzym Ymir. Opiekował się on Królową Audamlą - "żywicielką" i wtedy pojawił się człowiek, Buri. Jego syn Bur i żona Bestela mieli trzech synów: Odyna, Wiliego i We. Wypowiedzieli oni wojnę olbrzymom i zabili Ymira, z jego ciała zbudowali Midgard. Pierwsi ludzie dostali od Odyna inteligencję i uczucia, od Wiliego zmysły i od We kształt. Potem trzej bracia zbudowali Asgard. To właśnie jest mitologia Germańska.

Jednak to nie wszystko. Są jeszcze inne mitologie, na przykład japońska.
Na początku istniała materia w stanie chaosu, elementy czyste stworzyły niebo, a elementy ciężkie i płynne ziemię. Ziemia dzieliła się tworząc lądy dryfujące na wodzie. Wtedy też na wysokiej równinie niebios Takamagahara, narodzili się pierwsi bogowie: Amenominakanushi, Kamimusubi i Takamimusubi, potem 7 niewidzialnych bóstw, 5 par bogów męskich i żeńskich, ostatnimi byli Izanami i Izanagi, którzy kontynuowali tworzenie świata. Zestąpili oni na wyspę Onogon gdzie doszło do ich zaślubin. Tak powstało 35 bóstw i 14 wysp. Kiedy Izanami rodziła boga ognia ten spalił ją od środka. Izanagi rozpłatał go mieczem i tak powstały kolejne bóstwa. Kiedy Izanagi dotarł do krainy Ciemności by uratować swą żonę, zobaczył ją i przerażony uciekł. Po ucieczce z Krainy Ciemności obmył twarz i tak narodziły się trzy wyjątkowe dla niego bóstwa. Z prawego oka- bóg księżyca Tsukiyomi, z lewego- bogini słońca Amaterasu, po przemyciu nosa- bóg mórz i burzy Susanoo. Izanami i Izanagi zerwali przysięgę małżeńską,  ich kłótnia  sprowadziła na na ziemię śmierć, a Izanami została Boginią Krainy Ciemności.

Najpopularniejsza jest jednak Biblia. Przed początkiem czasu nie było nic, tylko ciemność i był Bóg który stworzył on świat w 7 dni. Pierwszego dnia Bóg stworzył niebo i ziemię, światłość którą oddzielił od ciemności. Drugiego dna stworzył sklepienie niebieskie oddzielające wody górne od dolnych. Trzeciego dnia, lądy pokryte wszelką roślinnością. Dnia czwartego, słońce księżyc i gwiazdy. piątego dnia, istotami żywymi zapełnił wody i niebo. Szóstego dnia Bóg stworzył człowieka i zwierzęta lądowe. A siódmego dnia Bóg odpoczywał. Pierwszemu mężczyźnie smutno było samemu więc Bóg stworzył mu kobietę. Adam i Ewa żyli szczęśliwie w raju, do czasu aż Ewa , skuszona przez węża nie zjadł zakazanego owocu i namówiła do niego Adama. Wtedy rozgniewany Bóg wygnał ich z raju i pozbawił życia wiecznego w radości i szczęściu. 

Wiele jest mitologi, wiele wersji stworzenia świata. Jak to naprawdę było? Nikt nie wie. Jednak to wiara ludzka kreowała ten świat i stworzyła bogów. Wiara jest potężniejsza niż mogłoby się wydawać, w końcu umiera ostatnia. A przynajmniej tak sądzę ja. Ja obserwowałem ludzi, widziałem wzloty i upadki ludzkości, narodziny nowych i śmierć wspaniałych cywilizacji. Kim jestem? Nie wiem. Jak długo istnieję? Nie wiem, powstałem gdy świat był uformowany. Widziałem narodziny i śmierć bogów i ludzi. I dobra i zła. Choć dla mnie definicja dobra i zła jest śmieszna. Dobro nie może istnieć bez zła, a zło bez dobra. One są jednym, wszystko tylko zależy od punktu widzenia. Kim jestem? Nie wiem, nie mam imienia. Ja tylko obserwuje, świat i ludzkość, która ponownie zmierza ku upadkowi. Tylko obserwuje, ale może tym razem będzie inaczej?

************************************

Draco Malfoy nigdy nie był ideałem, oczywiście nigdy się do tego nie przyzna, przecież jest Malfoyem. Mimo to miał już dość ciągłego udawania kogoś kim nie jest. Może i brzmi to niewiarygodnie, ale Draco Malfoy wcale nie jest snobistycznym dupkiem mającym manie na punkcie czystości krwi.Ale bycie synem śmierciożercy, należącego do wewnętrznego kręgu Lorda Voldemorta do czegoś zobowiązuje. Chłopak przetarł zmęczone oczy i odłożył książkę. Już trzeci dzień siedzi w bibliotece Malfoyów i szuka informacji na temat dziwnego tatuażu, który kilka dni temu pojawił się na jego nadgarstku. Na razie nic nie znalazł. Napisał o tym swojej przyjaciółce ale jeszcze nie dostał odpowiedzi. Zapewne zastanawiacie się kimże jest jego przyjaciółka. Otóż Draco Malfoy przyjaźni się z Luną Lovegood. Zaskakujące czyż nie? Na początku blondyn sam nie mógł we to uwierzyć. Jednak tylko przy tej niepozornej i dziwnej blondynce, chłopak nie musiał grać, jej oczy potrafiły przeszyć ludzką duszę i dowiedzieć się wszystkiego. Oczywiście na forum szkoły udawali że się nawet nie znają, ludzie czasami potrafią być ślepi. Chłopak udał się do swojego pokoju i z niewielkim zaskoczeniem odkrył że na jego łóżku leży niewielka koperta. Odpowiedź od Luny. Otworzył list i zaczął czytać jego treść.

"Draco
Prawdę mówiąc nie wiem czym ten tatuaż może być. Jesteś pewny że nie zrobiłeś go sobie po pijaku? Mamy bardzo dobrą pogodę na wycieczkę, Rozicki mówią że to idealna pora na udanie się do Kryształowej Groty, jednak zawzięcie milczą na temat jej położenia. Może ty będziesz wiedział gdzie ją znaleźć. 
     Luna."

Jak zawsze niezbyt zrozumiałe przesłanie. Ale jeżeli Luna sądzi że powinien się wybrać do Kryształowej Groty, zrobi to. W końcu dziewczyna nie raz ocaliła mu życie swoją intuicją. A może to nie jest tylko intuicja? Tylko teraz jak tę całą grotę znaleźć? Blondyn westchną i spojrzał na drugą stronę kartki. Zdziwiony że Luna napisała post skryptium zaczął je czytać.

"Ps: Możesz mieć dzisiaj gościa. Warczki mówią że on ci może pomóc."

Ehh. Co ma być to będzie, już zdążył przyzwyczaić się do dziwactw dziewczyny. Skrzat powiadomił go że za chwilę będzie obiad. Zszedł więc na niego i przy okazji poinformował rodziców że może dzisiaj go nie być. Potem udał się na gorącą kąpiel, tylko tak mógł się zrelaksować i pomyśleć w spokoju. Dochodziła już siódma wieczorem kiedy w pokoju Draco niespodziewanie pojawiła się postać. Postać okazała się chłopakiem na oko 14 letnim. Jednak bardzo niezwykłym. Jego włosy były średniej długości, białe ale jednak kolorowe, przy każdym ruchu jego włosy błyszczały innym kolorem. Oczy też były niezwykłe, jakby w kryształowych kulach zamknął wszystkie kolory świata. Jego smukłe ciało zdobiły czarne, czerwone i fioletowe znamiona, a może tatuaże? Widać je było doskonale bo nieznajomy na sobie miał tylko za dużą tunikę w kolorze bieli, sięgającą mu do kolan. Kiedy Draco otrząsnął się z pierwszego szoku, w pozycji obronnej z różdżką w dłoni zapytał
-Kim jesteś?
-Nie wiem.-Odpowiedziała postać głosem dźwięcznym jak tuzin kryształowych dzwoneczków.
  


piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 13

Moi drodzy i wytrwali, kochani czytelnicy! Oto nowy rozdział zbetowany przez cudowną Sarabeth.M. A więc, wielkie brawa i oklaski dla niej! Dziewczyno jesteś wielka :D Nie przedłużając, zapraszam na rozdział.


Środa, godzina 8:29
Harry

Poranny trening to całkiem urocza nazwa dla porannego piekła. Nie wiem, czy ta kobieta w ogóle jest człowiekiem... ale może zacznijmy od początku. Punkt ósma na placu treningowym zaczęły się nasze pierwsze zajęcia. Innymi słowy - poranny trening z Lorettą. Kobieta ćwiczyła razem z nami, ale moje podejrzenia w stosunku do jej człowieczeństwa pojawiły się w tamtym momencie. Ja, Chrisi, Angel, Jack, Vincent, Matt i Felix leżeliśmy na ziemi, nie mając siły, żeby chociaż kiwnąć palcem, ale ona nawet nie miała zadyszki. A nie minęło nawet pół godziny tego piekła, które nam zaserwowała. I ja w tym momencie się pytam, jak to jest, do diabła ciężkiego, możliwe?!
- No dalej, co z wami? - spytała kobieta. - Już siły nie macie?
Odpowiedział jej nasz zbiorowy jęk.
- Tak w ogóle, Potter, to ty mnie wczoraj w konia zrobiłeś.
- Ehh? - jęknąłem. unosząc się na łokciach. Że ja... co? WTF?
Widząc moją zdezorientowaną i zapewne głupią minę, Loretta westchnęła:
- Wczoraj, przy przedstawianiu, powiedziałeś, że masz 16 lat, a do szesnastki zostało ci jeszcze trochę czasu, mój drogi.
- No i o co ta afera? Urodziny mam trzydziestego pierwszego lipca, a gdy przeniosłem się z Johnem, to był czwarty, więc nie widzę różnicy.
- Ale ja tak. - Przewróciłem oczami i poległem z powrotem na ziemi.
- Tak w ogóle, pani psor - odezwał się Jack. - Jeżeli czas się zatrzymał i my teraz odbywamy szkolenie, to ile będziemy mieć lat, gdy wrócimy?
- Tyle samo. Dla was czas stanął w miejscu, w którym tu przybyliście. Przez całe szkolenie wasze ciała nie zestarzeją się i zostaną w tym samym wieku. Za to umysł będzie miał dodatkowe kilka lat wiedzy i doświadczenia.
- Aha...
- No dobra, panienki, kontynuujemy trening. Jeszcze zrobię z was ludzi - zawyrokowała Loretta z diabolicznym uśmiechem.

.........................................................................................................
Środa, godzina 9:00
Jack, Matt, Felix, Angel

Trening był koszmarem. Była środa i, ze względu na różnice w planie, czwórka niemagicznych kadetów zmierzała na Tajniki Strategii. Jak na razie, tylko Angel cieszyła się na te lekcje. Już od małego uwielbiała gry strategiczne i nie miała w nich sobie równych. Innymi słowy, była typem stratega. Jack wolał wszystko robić spontanicznie niż planować, więc wątpił czy poradzi sobie na tych lekcjach. Matt zawsze działał pod wpływem impulsu. Nie znosił nudy i spokoju, za to miłował się w chaosie. Co wcale nie znaczyło, że nie planował niektórych swoich działań. Mimo, że był trochę szalony, to był też intelektualistą. Felix natomiast...  znajdował się w swoim własnym świecie i nie sposób było zgadnąć, o czym myślał.
Stanęli pod drzwiami i Angel ochoczo zapukała. Po krótkim "wejść" weszli do pomieszczenia i ujrzeli wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o czarnych włosach i fioletowych oczach.
- Witam na zajęciach strategii. Jestem Tyron Erayn, potomek Aresa oraz opiekun obecnego tutaj Felixa, który, nawiasem mówiąc, znowu wygląda tak, jakby ćpał… - westchnął cierpiętniczo. - Zapoznałem się już z waszymi danymi, więc przedstawianie się jest niepotrzebne. A teraz zajmijcie miejsca.
- Niee, Tyron, tylko ty będziesz nas uczył strategii? - zapytał swoim nieobecnym głosem Felix.
Kadetowi odpowiedziało zdenerwowane drgnięcie brwi oraz morderczy wzrok mężczyzny. Pozostała trójka wzdrygnęła się na to, a Feliks dalej wpatrywał się w oczy Tyrona, jak gdyby nigdy nic.
- Ile razy - warczał nauczyciel przez zęby-  mam ci powtarzać, Ghost, żebyś nie mówił do mnie po imieniu?!
- Wspomniałeś kilka razy - mruknął chłopak.
- To może się byś dostosował, co?
- Ale do czego? - spytał niewinnie beznamiętnym głosem.
- Ja z tobą zwariuję...
- Jeżeli źle się czujesz, to może idź do lekarza?
- Ghost!
- Słucham?
- Czy ty masz może jakieś zaburzenia psychiczne, których ci do kartoteki zapomniano wpisać?
- Nie, nie sądzę. Ale to miłe, że się martwisz.
Tyron dosłownie oklapł. Poznał Felixa dopiero poprzedniego dnia i już zakiełkowało w nim przekonanie, że prędzej zostanie wywieziony do psychiatryka, niż zdoła zrozumieć tego chłopaka. Angel, Matt i Jack próbowali zdusić w sobie chichot, ale niezbyt im to wychodziło. Już dzień wcześniej zauważyli, że Felix żył w swoim własnym świecie i nie sposób z nim było się normalnie z nim dogadać, ale jeżeli nie znali odpowiedzi na jakieś nurtujące pytanie, to chłopak albo jej udzielał, albo dawał wskazówki. Fakt - był dziwny, ale miło spędzało się z nim czas.
- Wracając do lekcji - westchnął mężczyzna. - Nie tylko ja będę was uczył. - Spojrzał znacząco na swojego podopiecznego. - Te zajęcia będą prowadzić też Loretta i Karen. Tak samo będzie z innymi zajęciami, na przykład walką wręcz czy mitologią. A teraz zacznijmy już w końcu.

................................................................................................
W tym samym czasie
Chris

Christopher wszedł do niewielkiej sali utrzymanej w kolorach błękitu i zieleni. W środku znajdowała się kobieta ubrana w japońskie kwieciste kimono. Miała czarne, długie włosy i świetliste, różowe oczy. Wyglądał niczym delikatna lalka, jednak pod tą powłoką kryła się potężna czarownica. Chris wiedział to ponieważ poprzedniego dnia miał okazję ją poznać. Chociaż Diana wyglądała bardzo młodo, miała już na karku czterdzieści lat.
Wytłumaczyła mu, że zajęcia z opiekunem są w gruncie rzeczy pomocą z innych przedmiotów oraz ofertą pozaszkolnej wiedzy bądź treningu. Opiekun miał za zadanie wspierać swojego podopiecznego w poznaniu samego siebie oraz pomagać z materiałem, z którym uczeń dobrze sobie nie radził. Opiekun miał być oparciem dla kadeta i osobą, do której ten zawsze mógłby przyjść z problemem.
- Witaj, Chris. - Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
- Cześć, Diana.
- Dzisiaj chciałabym, żebyśmy trochę porozmawiali. - Chris zgodził się kiwnięciem głowy.

.............................................................................................
W tym samym czasie
Vincent

Opiekunem Vincenta została Karen Ammares. Była to surowa, ale troskliwa kobieta o długich, kruczoczarnych włosach i tego samego koloru oczach. Za punkt honoru obrała sobie zrobienie z tego buntowniczego dzieciaka porządnego człowieka. Aktualnie oboje siedzieli na dwóch skórzanych fotelach, popijając herbatę. Z początku nieufny Vincent był spięty jednak, rozluźnił się po rozmowie z kobietą. Nawet zaczął ją lubić, mimo iż ta ciągle warczała na niego za wulgarne słownictwo i zachowanie. Dwa razy oberwał nawet za to po głowie teczką z papierami. Vincent nigdy nie był przyzwyczajony do takiego zachowania. Jego matka zawsze spełniała wszystkie jego zachcianki i rozpieszczała tak, jak tylko mogła. Ojciec też był niesamowicie pobłażliwy, głównie z tego powodu, że przez większość czasu go nie było. Rodzice tolerowali każdy wybryk syna, więc chłopak, który nigdy nie usłyszał nagany, wyrósł na co wyrósł. Karen to rozumiała i starała się nakierować chłopaka na właściwy tor. Vincent, na początku zły z tego powodu, po niedługim czasie uznał, że to nawet miła odmiana.

...............................................................................................
W tym samym czasie
Harry

Seji Kuroha był młodym, bo tylko... stu dwuletnim czarodziejem o eterycznej urodzie, krótkich, czarnych włosach i niesamowitych, stalowych tęczówkach. Został opiekunem Harry’ego. Potomek Tanatosa - a w historii było ich tylko trzech. Chociaż był bardzo ironiczny i wredny, to Harry go polubił z wzajemnością, choć opiekun nigdy by się do tego nie przyznał. Mężczyźnie nie spodobało się słownictwo chłopaka, więc uczeń na wstępie dostał zakaz przeklinania, ale za to mógł dwa razy w tygodniu wybrać tematykę zajęć, które miał z Sejim. Poza tym - zero spóźnień i niepoprawnego zachowania, chyba że Harry życzył sobie trening gorszy, niż piekło z Lorettą. Tego dnia Harry mógł zdecydować, o czym będzie lekcja.
- Seji, opowiedz mi o podziemiu i o Tanatosie - poprosił.
- Ok. To od początku?

sobota, 22 sierpnia 2015

SZUKAM BETY !!!

Witam moi drodzy :D Tak doskonale zdaje sobie sprawę że długo nie ma rozdziału i błagam o wybaczenie.
*pada na kolana*  W te wakacje jestem tak niesamowicie zalatana że nawet nie mam czasu usiąść i odpocząć. Dlatego błagam was moi czytelnicy wybaczcie! A teraz jak sam tytuł wskazuje poszukuje bety. Zdaje sobie świetnie sprawę że moja ortografia leży i kwiczy błagając o dobicie. Dlatego też jeżeli ktoś jest chętny żeby usiąść i pomęczyć się z moim opo to proszę o kontakt. Jeżeli poszukiwana beta się zjawi to poprawię pierwsze rozdziały. W przeciągu tygodnia pojawi się nowy rozdział i jeżeli do tego czasu nikt się nie zgłosi , to niestety rozdział będzie z błędami. Bo nie ważne jak długo siedzę i je poprawiam to zawsze jest coś nie tak  T^T  Mam nadzieję że ktoś będzie chciał mi pomóc.
Kontakt e-mail : nimezis@op.pl

Do następnego rozdziału ;)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 12

Błagam o wybaczenie! Wiem że rozdziału nie było bardzo długo ale nie miałam czasu ;(  Rok szkolny się kończył i musiałam wszystko poprawiać i co najważniejsze być na zajęciach. Tak więc błagam o wybaczenie. Bardzo mnie cieszą wasze komentarze i mam nadzieję że będzie ich więcej.  Tak więc teraz serdecznie zapraszam do czytania :).

---------------------------------------------------------------------

-To może jakaś godzinka integracyjna?-zapytał z wyszczerzem Matthew.
-Wchodzę-stwierdził Harry a Angel mu zawtórowała.-Chrisi ty też-to już nie było nawet pytanie i mimo że czerwonowłosy z przekorą popatrzył na niego.
-A muszę? Nie moge sobie iść spać i wżerać słodycze?-zapytał z przekorą.
-Nie.
-Dlaczego?-Jęknął z miną męczennika-Nie wyspałem się i cukru mi brakuje...
-A co mnie to? Idziesz i koniec. Poprzysiągłem że cię w końcu uspołecznię więc nie masz wyboru.
-A idź się przytkaj swoją lśniącą zbroją rycerzyku.
-Tylko nie rycerzyku!!!
-To baranku mam do ciebie mówić?
-Ty mała cholero zobaczysz dorobię ci kocie uszy i ogon, przebiorę w kiecke i puszcze na londyn. Zobaczymy czy przeżyjesz -warczał czarnowłosy na co Angel, Vincent, Jack i Matthew zaczęli się dławić ze śmiechu. Chociaż wizja czerwonowłosego w kusej kiecce i z kocimi uszami działała pobudzająco na wyobraźnie. Feliks na zachowanie nowych znajomych przewrócił jedynie oczami i podszedł do Chrisa. Dał mu jedną kartkę-talizman podobny do tych których używał wcześniej.
-Wyobraź sobie białego tygrysa i zawołaj Byakko-powiedział. Zaskoczony chłopak zrobił co mu kazano i przed nim pojawił się śliczny duży biały tygrys.
-Pożyczam ci go, obroni cię przed tymi kretynami ze  skrzywieniem psychicznym. Nie Byakko?-uśmiechnął się. Chris patrzył z zaskoczeniem i fascynacją na przyzwane zwierzę które podeszło do niego i obwąchało, a kiedy chłopak zanurzył rękę w jego miękkim futrze kot zamruczał. Niewiele myśląc czerwonowłosy zaczął się tulić do zwierzaka z dziecięcą radośćią i szczerym uśmiechem. Oczywiście nie zauważył jak reszta gapi się na niego z minami wyrażającymi kolejno złapać, wytulić, schrupać i zgwałcić. Nie było się czemu dziwić w końcu chłopak był naprawdę uroczy a kiedy się uśmiechną z błyszczącymi oczami to klękajcie narody.
-No co- zapytał po chwili czując na sobie wzrok reszty.
-Nie... nic...-odparł Jack, a Felix nadal z obojętną miną pokręcił głową. Za to Matthew i Harry oczywiście rzucili się na Chrisa i zaczęli przytulać
-Na wszystkie świętości tego świata jaki ty jesteś Sweeeetttttt-zaczęli opętańczo chichotać tuląc się do zaskoczonego chłopaka.
-Puszczać! Dusuicie!-Jęsknął boleśnie-Byakko!
Tygrys szybkim ruchem odciągnął natrętów jego tymczasowego pana na co ten westchnął z ulgą.
-Dziękuje- zwierzak tylko zamruczał i łypnął grożnym wzrokiem na resztę towarzystwa i zniknął -On tak zawsze będzie się pojawiał?- zapytał z nadzieją Felixa.
-Jak go wezwiesz to tak.
-Dzięki Felix-uśmiechnął się szczerze a starszy chłopak pokiwał głową choć w zakątku jego ust czaił się uśmiech. Godzina zleciała  wszystkim bardzo szybko, nastolatkowie zdążyli się nieco poznać. Angel była na pierwszy rzut oka nieśmiała dziewczyną, jednak kiedy się rozkręciła stawała się świetnym kompanem rozmów a tematy jej się nie kończyły. Harry dał dojść do głosu swoim zapędom sadystycznym i emowatemu pesymisto-cholerycznemu ja co poskutkowało szybkiemu zawarciu przyjaźni zielonookiego z Matthew który okazał się równie pierdolnięty co Potter. Jack okazał się miłym, szczerym i nieco szalonym dzieciakiem z drobnym problemem natury śmiertelnej, z którego to powodu nie rozstawał się z rękawiczkami i strasznie narzekał jakie to one są niewygodne. Vincent również okazał się mniejszym dupkiem niż wyglądał. Chodził do Durmstrangu jednak z powodu wiecznych skarg jakie były na jego zachowanie i ubiór stwierdził że przeniesie się do innej szkoły ale jeszcze nie zdecydował. Felix zaś okazał się ewenementem, żył w swoim własnym świecie i nie zwracał na nic uwagi, jednakże służył pomocą i dobrą radą jeżeli kogoś polubił. Harremu przypominał on nieco Lunę i może stąd brała się jego sympatia do chłopaka, Luna jako jedyna wiedziała jaki Harry jest naprawdę. Tylko jej nie udało mu się oszukać. Chris natomiast okazał się być wesołym chłopakiem mającym większość rzeczy w głębokim poważaniu, jednakże do życia podchodził poważnie i z dystansem. na szczęście jego towarzysze znaleźli sposób żeby się otworzył i po dwudziestu minutach wyszło na jaw że chłopak lubi się przytulać. Było jasne, armagedon dla niego zbliżał się dużymi krokami. Równo o 13 do młodych kadetów przybyła Loretta.
-No ferajna, wszystko zostało ustalone, będziecie mieś swoich opiekunów a ponadto wasze plany będą się nieco różniły.
-Dlaczego będą się różnić?-spytała Angel.
-Głównie dlatego że urządzamy dwa kursy jeden dla zwykłych ludzi i drugi dla czarodziejów więc Potter, Logan i Mercurio będą mieli sporo więcej nauki. Kolejny czynnik jest wiek i predyspozycje . Jasne?-wszyscy skineli głowami na co kobieta kontynuowała
-Spike twoim opiekunem będę ja, Ghost tobą zajmie się Tyron, Ripper jesteś pod opieką Mysta postaraj się przeżyć, Horn twoim opiekunem będzie Shoen, Logan dostałeś Diane, Mercurio Karen a ty Potter Sejiego. Jak wszystko jasne to zbierać dupy w troki i zasuwać do opiekunów. Oni mają wasze plany zajęć i dalsze instrukcje.
-A gdzie ich znajdziemy?-zapytał Vincent.
-Nie wiem, musicie poszukać. Radze zacząć już teraz.
Chcąc nie chcąc wszyscy ruszyli na poszukiwania swoich opiekunów.
Kiedy Harry dotarł do jak mu się wydawało wielkiego salonu natrafił na Ventusa.
-Ventiś!
-Co tam młody?
-Sejiego szukam jest moim opiekunem i nie bardzo wiem gdzie go znaleźć.
-Że co?!-Mężczyzna był w szoku- ON został twoim opiekunem?!
-Niom.
-Miło było poznać raczej się już w tym świecie nie spotkamy.-powiedział mężczyzna z grobową miną.
-Spoko wodza Johny nie tak łatwo mnie zabić.
-Nie on cię zabije a jego szkolenie wież mi. Miał dwóch uczniów i  nie minęło pół roku a wylądowali na oiomie...
-Spoko luzik nic mi nie będzie-Wyszczerzył ząbki-to wiesz gdzie go znajdę?
-Korytarzem w prawo, piąte drzwi po lewej, zdolności po Hermesie się przydają.
-Dzięki Ventiś pa.
Harry dotarł pod wskazane drzwi i otworzył je z rozmachem.
-Siema-zawołał od wejścia. na środku pomieszczenia stał wysoki mężczyzna na oko dwadzieścia pare lat.-Ty jesteś Seji?
-Na twoje nie szczęście tak. Seji Kuroha, potomek Tanatosa a ty to?
-Harry Potter twój nowy podopieczny, potomek Hadesa.
-Potter co? No to będzie zabawa. Zobaczymy jak długo wytrzymasz-mężczyzna uśmiechnął się szaleńczo.-Jesteś odporny na ból?
-Nie ale mam całkiem wyskoki próg jakby nie było.
-Więc się ciesz bo u mnie nie ma lekko-uśmiechnął się drapieżnie
-Liczę na owocną współpracę odpowiedział chłopak z takim samym uśmiechem i już wiedział że czekają go bardzo ciekawe lata nauki.


wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 11

I tak oto zostało jeszcze czterech chłopaków do przetestowania. Na środek wyszedł chłopak o azjatyckiej urodzie, miał czarne włosy z różowymi końcówkami i heterochromie jak Chris. Jego prawe oko było różowe, lewe zaś niebieskie.
-Nie bierzesz żadnej broni?-zapytała Loretta
-A mogę użyć swojej?
-Nie mam nic przeciwko.
Chłopak wyciągnął z kieszeni nieduże podłużne kartki zapełnione różnymi znakami.
-To talizmany i zaklęcia. Nie masz nic przeciwko?
-W porządku zaczynamy-odparła.
-Felix Ghost, lat 17, potomek Hypnosa.-uniósł jeden z talizmanów i szepnął- Bóstwo z marzeń i pragnień ludzkich zrodzone w ogniu piekielnym, przybądź Touda.
Otoczenie zapłonęło tworząc krąg z którego uniósł się ogromny wąż, wszyscy zaskoczeni wpatrywali się w monstrum.
-Atak-jeden rozkaz i wąż zaczął oplatać jego przeciwniczkę a ta krzyknęła z bólu.
-Powrót. Nic się pani nie stało?
-Co to do cholery było?
-Touda, mój shikigami, jeden z 12 shinshou.
-Ghost ja miałam twoje umiejętności przetestować bitewne nie twojego shikigami. Z tego co wiem dla normalnych ludzi są niewidoczne, tylko ci co widzą duchy mogą je zobaczyć, a poza tym to one nie mogą krzywdzić ludzi. Więc czy mógłbyś ich podczas treningów ich  nie przyzywać?
-Ok. Ale nie wszystkie są takie milusie, większość pragnie krwi i śmierci, a ten rodzaj jest już całkowicie widoczny dla wszystkich. A jeżeli o moje umiejętności chodzi to raczej żadnych nie mam choć na refleks i zwinność to nie narzekam. Należę do tego typu ludzi co wolą samemu nie walczyć.
-No dobra do szeregu, potem pomyśle co z tobą zrobić. Potter twoja kolej.
-Okkey- Harry minął się z Felixem i podszedł do stołu. Wybrał sobie stalowe pazury i nóż traperski.
-Harry Potter, lat 16, potomek Hadesa.-powiedział po czym szybko z gracją dzikiego kota zaczął atakować Lorette. Ich walka wyglądała niczym taniec, uniki i szybkie ataki bez chwili wytchnienia. Chłopak nie był zły ale doświadczenie robi swoje i trzy razy musiał zbierać się z ziemi, za czwartym razem już nie miał siły i rozwalił się na glebie.
-Poddaje się-wyjęczał zmęczony.
-No nieźle, ale brakuje ci wyczucia. Czemu nie używałeś czarów?
-Bo na mugolach nam nie wolno, nie żebym kiedykolwiek się tym przejmował ale wiesz. Poza tym umiejętności fizyczne też są kluczowe.
-Może cie nawet Potter polubię.
-Nieeee, raczej niemożliwe-westchnął z rozbawieniem
-No już zbieraj się i do szeregu następny.
-Ale ja nie mam siły...
-Albo sam się ruszysz albo cie tam wykopie co wolisz.
-Tak tak pani profesor już sam wracam do szeregu.-Ledwo doszedł do murka i na nim poległ -Nie mam siły westchnął. Teraz była kolej Chrisa.
-Christopher Logan, lat 14, potomek Lokiego.
-Kolejny bez broni?- na to stwierdzenie chłopak pomachał różdżką.
-Aha i wszystko jasne.
Chłopak ruszył na kobietę i już miał zadać cios kiedy nagle rozpłynął się w powietrzu, a wokół Loretty pojawiły się okazałe żmije królewskie.
-Co to ma być? Powtarzam mam walczyć z tobą nie z twoimi przyzwańcami-warknęła
-Ale pani profesor walczy ze mną, jedną ze zdolności Lokiego była zmiana postaci czyż nie?-jego głos rozbrzmiewał znikąd-Ale skoro pani woli to może być też tak.- Wtedy żmije zniknęły a za kobietą pojawił się Chris i wycelował w jej plecy różdżkę- Depulso- Kobieta została odepchnięta przez zaklęcie na sporą odległość i wylądowała na Feliksie.
-Auuuuła -jęknęli oboje.
-Może jednak powinnam była zabronić używania czarów- mruknęła brązowowłosa.
-Odwrócenie uwagi przeciwnika i rozproszenie go jest kluczem do sukcesu. Dobry jestem tylko w zaklęciach i sztuczkach iluzji. Walka w ręcz lub bronią nigdy mnie nie pociągała więc sorry. Co nie znaczy że sobie nie radze, czyż nie?
-Dobra, dobra starczy-kobieta podniosła się i rozejrzała po zebranych- Ktoś jeszcze został?
-Ja- rękę uniósł chłopak o blond włosach i ku zaskoczeniu, czerwonych oczach.
-Vampir czy co?- zapytała zrezygnowana.
-Nie takie mam po prostu oczy. Czy każdy musi o to pytać?
-Czerwone oczy raczej nie są zbyt powszechne więc wiesz. No już zaczynajmy.
-Jack Ripper, lat 15, potomek Hel. Od razu mówię że jeżeli o sprawność i te sprawy chodzi to całkiem niezły jestem ale walki to wolałbym uniknąć. Chociaż nieźle sobie z bronią palną radze. Tylko mam mały problem natury śmiertelnie.
-Po ludzku mów dzieciaku.
-W skrócie? Wszystko czego dotknę jeżeli żyje to umiera a jeżeli jest bronią to nawet najmniejsze skaleczenie kończy się śmiercią. Mogę zaprezentować- zdjął jedną rękawiczkę i podszedł do okazałego dęby. Położył dłoń na konarze drzewa a to w kilka sekund uschło i obumarło rozsypując się w pył.-Więc czy możemy uniknąć walki? Bo raczej zabić to ja bym na razie nikogo nie chciał.- zrobił konspiracyjną pauzę.
-Ok. Coś tam o was już wiem i stwierdzam że bez opiekunów to wy sobie nie poradzicie. Więc skoro jest już dwunasta to macie godzinę przerwy i prosiłabym żebyście w tym czasie niczego nie zniszczyli i grzecznie posiedzieli. Jak wrócę to powiem wam co dalej. Chociaż w twoim przypadku Ripper to raczej Myst się  nie zgodzi żeby cię przejąć, więc będziemy musieli skontaktować się z samą Hel, a to bardzo kapryśna kobieta. No to ja wracam za godzinę.-kobieta oddaliła ię a pozostali na placu uczniowie spojrzeli po sobie.

------------------------------------------------------------------------
Wybaczcie że tak długo mnie nie było. Prawdę mówiąc po prostu nie miałam czasu a teraz znowu się rozchorowałam.  Mimo to mam nadzieję że rozdział się spodobał i będziecie czytać dalej :D

środa, 4 marca 2015

Rozdział 10

Bardzo cieszą mnie komentarze i wasze miłe słowa :D Sądzę że nie zmienią mi bloga na prywatny. W każdym bądź razie zapraszam do czytania.
----------------------------------------------------------------

-Następny.
Teraz na środek wystąpił niewysoki blondyn. Jako broń wybrał sobie kaburę sztyletów i cieniutkie żyłki, które oplótł sobie wokół nadgarstków  a ich końce przyczepił do sztyletów.
-Matthew Horn, lat 16, potomek Hekate.
Jego plan zakładał zranienie Loretty sztyletami lub żyłkami które, chciał osadzić w otoczeniu niczym pajęczą sieć. Żyłki mogły przy odpowiednim ścisku przeciąć nawet kość i chłopak doskonale o tym wiedział. Jego atutem była szybkość i zwinność kota. Strategię miał dobrą, jednakże kobieta szybko ją przejrzała i walczyła na zbyt bliskim dystansie by chłopak, mógł użyć linek lecz jednocześnie, mógł ją zranić ostrzem. No właśnie mógłby ale była zbyt wprawiona w unikach, więc gra skończyła się w momencie w którym podcięła mu nogi kopniakiem i przyłożyła jedno z ostrzy do gardła.
-Nie jest źle, odpowiedni trening i mogłabym z ciebie zrobić zabójce idealnego, predyspozycje to ty dzieciaku masz.-stwierdziła pomagając mu wstać na co Matthew uśmiechnął się iście diabelsko
-Silna jesteś, lubię cie.
-Spokojnie, jeszcze będziesz miał wiele okazji żeby mnie znienawidzić, nie jestem lekkim nauczycielem.
Chłopak wrócił do szeregu. Kolejnym oponentem  brązowowłosej był chłopak od avady. Jako broń wybrał sobie guan-dao.
-Vincent Mercurio, lat 16, potomek Thora.
-Chris zamarł, Thor starszy brat Lokiego. Nagle wypełniły go zazdrość, żel, gniew, złość, rozgoryczenie i smutek. Wszystkie te emocje pojawiły się tak nagle w sercu ognistowłosego. Lecz w środku tych negatywnych emocji kłębiły się również podziw, respekt, sentyment i miłość...? Wtedy przypomniał sobie co wspomniał mu po przylocie do szkoły Ventus. Kiedy spotka się dwóch potomków bogów którzy, byli sobie bardzo bliscy i łączyła ich silna więź, dziedzice mogą poczuć ich emocje względem drugiego, ale zdarza się to bardzo rzadko. I teraz w końcu różnooki zrozumiał o co chodziło Johnowi. Szybko wziął głęboki oddech oczyścił  umysł i odrzucił wszystkie emocje które do niego napłynęły, nie czas się był teraz nad tym zastanawiać. Nikt nie zauważył grymasu na jego twarzy gdyż wszystko trwało ledwie kilka sekund w ciągu których, Vincent zdążył wybrać sobie już broń i stanąć na przeciw kobiety.
-Nie mówiłeś przypadkiem o zaklęciach zabijających?-zapytała z ironicznym uśmiechem
-Wiesz istnieje też magia bezróżdżkowa -wyszczerzył się i ruszył na nią . Po jego ruchach i sposobie trzymania broni można było określić że zna tę broń i potrafi się nią dobrze posługiwać. Oboje wykonywali uniki i ataki z gracją tancerzy, w pewnym momencie Vincent stanął i zamknął oczy a Lorette złapały cieniste wstęgi, oplotły jej nogi tak żeby nie mogła się ruszyć. Zawiał wiatr i nagle niebo pokryło się burzowymi chmurami rozświetlanymi blaskiem błyskawic. Kiedy jedna z nich trafiła zaraz obok zaskoczonej kobiety  ta zamarła, kolejna bardziej okazała trafiła w guan-dao. Angel pisnęła, a kobieta w tym momencie wyswobodziła się rozcinając więzy nożem. W tym czasie Vincent ruszyła na nią a błyskawice iskrzyły się na jego ciele i broni. Jednakże kobieta okazała się silniejsza i powaliła chłopaka na ziemie przyciskając mu dłonie na plecach.
-To nie fair-jęknął.
-Nigdy nie powiedziałam że nie mam i nie będę używać swojej broni.-Zaśmiała się- Poza tym co to były za błyskawice?
-Eeee... Pewnie Thora?-powiedział gdy kobieta pomogła mu stanąć na nogi-Elektryczność zawsze się mnie słuchała, więc chciałem ją wykorzystać na większą skalę i tak wyszło, ale uwięź była zaklęciem.
-Nie było źle, ale radze zmienić broń, z guan-dao dobrze ci idzie ale, jeżeli chcesz wykorzystać elektryczność to powinieneś używać pistoletu. Kula wyposażona w piorun będzie miała zasięg od paraliżu do śmiertelnego porażenia, nie ważne w które miejsce trafisz.
-Pomyśle nad tym.
-No dobra, następny.- kiedy to mówiła na niebie nie było już śladu burzowych chmur tylko czyste błękitne niebo i jasne słońce.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Liebster Award

„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloga w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Nominację dostałam od Vicki Lemon za co dziękuję 

Pytania które otrzymałam:
1. Ulubiony film?
-Nie mam jakiegoś ulubionego
2.Czym kierujesz się w życiu?
-Intuicją
3.  Co skłoniło cię do pisania bloga?
-Nuda i zbyt wybujała wyobraźnia XD
4.  Gdyby Twoje życie miało przypominać dowolny serial, który byś wybrała?
-Supernatural :D Uwielbiam ten serial <3
5. Książka czy film?
-Książka
                                              6. Jakie jest twoje największe marzenie?
-Pojechać do Japonii <3
7. Rap vs Pop?
-Rap
8. Spodenki  vs sukienka?
-Spodenki oczywiście
9. Tymbark vs Roko?
-Tymbark
10. Ulubiona pora roku?
-Zima
11. Masz możliwość cofnąć się w czasie i naprawić jeden wybrany błąd, korzystasz z okazji?? Dlaczego?
-Raczej bym nie skorzystała chyba że mogłabym w przeszłości zostać i zacząć wszystko od nowa. 

Blogi które nominuje to:
5.http://harry-i-tom-yaoi.blogspot.com/

Gratulacje :)
Pytania dla nominowanych to:
1. Jak długo zajmujesz się blogowaniem?
2. Jakie jest twoje największe marzenie?
3. Kolor którego nienawidzisz?
4.Jaki jest twój ulubiony serial?
5. Ile masz lat?
6. Ulubiona pora roku?
7. Ulubiona potrawa?
8. Ulubiony bohater książkowy lub filmowy?
9. Możesz dostać jedną super moc jaka by ona była?
10. Czego nielubisz w ludziach?
11. Woda czy ogień?

Pozdrawiam Nimezis